Ściana lasu pogrążonego w ciemnościach
Drzewa pamiętają tu każdy dzień
Pośrodku pasmo żwirowej drogi
Niewidać praktycznie niczego
Gdzieś w oddali łuna piekielnego światła
Nieznane szumy i piski rozrywają ciszę
Wchłaniam przenikające ciało tony
Zamęt wkrada się jak złodziej w mój umysł
Omamiona podążam w wirującym chaosie
Zdradzieckie pragnienie kieruje sercem
Tłumiona złość zaczyna ze mnie wypływać
Moje lęki nadchodzą by się przywitać
Brawurowy uścisk lodowatych dłoni
Ktoś nieznajomy minął mnie bez słowa
Perłowy blask szponów nad głową
Postać o twarzy prostej bez oczu
Z za chmur wyłania się księżyc
Krwista poświata wokół niebieskiej tarczy
Ogromny wąż prześlizguje się pod stopami
Wszystko, co najmroczniejsze przybyło
Czas walki z tą parszywą zgrają
Pora zdjąć z oczu przesłonę milczenia
Krzyczeć ile tylko organizm pozwoli
By pokonać kawalerię demonów
Schodzę w odmęty piekielnej przepaści.
Post został pochwalony 0 razy
Śro 17:24, 16 Sie 2006
Ninia Gość
Lubie takie rzeczy,bardzo klimatyczny jest ten utwor.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach